Wtorek, 16 czerwca 2009Kategoria towarzysko, zwyczajnie
Miała być wieczorna pętelka szosami Zagłębia, ale finalnie wylądowałam w Mysłowicach ;) Stamtąd powrót też przez Sosnowiec, ale dla odmiany inną drogą :]
Wreszcie miałam okazję normalnie sprawdzić, jak świeci moja lampka ;)
Wreszcie miałam okazję normalnie sprawdzić, jak świeci moja lampka ;)
Dane wycieczki:
28.86 km (0.00 km teren) czas: 01:17 h avg:22.49 km/h
Niedziela, 14 czerwca 2009Kategoria towarzysko, zwyczajnie
Trzy Stawy...
Trochę żeby nie myśleć, trochę żeby pomyśleć.
Trochę żeby wszystko było dobrze.
I żeby zjeść fryteczki xD
Trochę żeby nie myśleć, trochę żeby pomyśleć.
Trochę żeby wszystko było dobrze.
I żeby zjeść fryteczki xD
Dane wycieczki:
31.77 km (5.00 km teren) czas: 01:30 h avg:21.18 km/h
Piątek, 12 czerwca 2009Kategoria całodniowo, towarzysko
IV rajd rowerowy "Z drugim sercem po zdrowie i przygodę"
Rano oczywiście wielkie rozterki: jechać czy nie jechać, będzie padać czy nie będzie padać:P Ostatecznie wytrwałam przy moim postanowieniu i pojechałam.
Trasa: Czeladź - Wojkowice - Rogoźnik - Siemonia - Strzyżowice - Psary - Sarnów - Preczów - Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź
Przy amfiteatrze w Rogoźniku się zdziwiłam, że frekwencja taka mała - jedynie dwóch niezwykle sympatycznych chłopaków. Jak się okazało było jeszcze kilku, tylko pojechali w poszukiwaniu sklepu (m.in. olo i rafaello, ale niedługo się zjawili, łącznie było nas 10, w tym (ależ to dziwne:P) jedna dziewczyna.
Główne postaci dzisiejszego dnia dojechały z niewielkim opóźnieniem, w międzyczasie zaczęło jednak padać;) No i tutaj dziękuję miłemu Panu, który użyczył mi swojej kurtki, bo ja w pośpiechu rano nic z domu nie zabrałam, a oprócz deszczu wiało niemiłosiernie:] Przejechaliśmy wyżej przedstawioną trasą, co mnie zaskoczyło, to że tempo było nawet sporo lepsze niż masowe ;) W końcu ci ludzie na co dzień nie jeżdżą na rowerach, chociaż był tez jeden Pan po przeszczepie bodajże 3 lata, który niejednego z nas mógłby na jakiejś górskiej trasie objechać;) I tak trzymać!
Atmosfera i towarzystwo przemiłe, acz organizacja, rzekłabym, średnia. Co prawda była jakaś tam eskorta policji, która blokowała pięknie dla nas skrzyżowania itp, ale sporo jakichś nieprzewidzianych postojów z niewiadomych powodów, rozciągnięta niesamowicie kolumna, brak koordynacji. Tak czy tak było fajnie :) W Nemo przywitano nas ciepłym jedzonkiem (makaron w kształcie chrupek kukurydzianych i brokułki:P dobrze, bo już zgłodniałam:P), dostaliśmy odblaskowe opaski i cukierki zaklejające twarze nawet rozwrzeszczanym dzieciom :P Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, zrobiliśmy parę fot i zebraliśmy się w drogę do domów. Ekipa po przeszczepach miała jeszcze dziś dojechać do Olkusza. Koledzy, którzy przywitali mnie w Rogoźniku, odprowadzili mnie na Mydlice, stamtąd już prościutko do domku.
Rano oczywiście wielkie rozterki: jechać czy nie jechać, będzie padać czy nie będzie padać:P Ostatecznie wytrwałam przy moim postanowieniu i pojechałam.
Trasa: Czeladź - Wojkowice - Rogoźnik - Siemonia - Strzyżowice - Psary - Sarnów - Preczów - Dąbrowa Górnicza - Będzin - Czeladź
Przy amfiteatrze w Rogoźniku się zdziwiłam, że frekwencja taka mała - jedynie dwóch niezwykle sympatycznych chłopaków. Jak się okazało było jeszcze kilku, tylko pojechali w poszukiwaniu sklepu (m.in. olo i rafaello, ale niedługo się zjawili, łącznie było nas 10, w tym (ależ to dziwne:P) jedna dziewczyna.
Główne postaci dzisiejszego dnia dojechały z niewielkim opóźnieniem, w międzyczasie zaczęło jednak padać;) No i tutaj dziękuję miłemu Panu, który użyczył mi swojej kurtki, bo ja w pośpiechu rano nic z domu nie zabrałam, a oprócz deszczu wiało niemiłosiernie:] Przejechaliśmy wyżej przedstawioną trasą, co mnie zaskoczyło, to że tempo było nawet sporo lepsze niż masowe ;) W końcu ci ludzie na co dzień nie jeżdżą na rowerach, chociaż był tez jeden Pan po przeszczepie bodajże 3 lata, który niejednego z nas mógłby na jakiejś górskiej trasie objechać;) I tak trzymać!
Atmosfera i towarzystwo przemiłe, acz organizacja, rzekłabym, średnia. Co prawda była jakaś tam eskorta policji, która blokowała pięknie dla nas skrzyżowania itp, ale sporo jakichś nieprzewidzianych postojów z niewiadomych powodów, rozciągnięta niesamowicie kolumna, brak koordynacji. Tak czy tak było fajnie :) W Nemo przywitano nas ciepłym jedzonkiem (makaron w kształcie chrupek kukurydzianych i brokułki:P dobrze, bo już zgłodniałam:P), dostaliśmy odblaskowe opaski i cukierki zaklejające twarze nawet rozwrzeszczanym dzieciom :P Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, zrobiliśmy parę fot i zebraliśmy się w drogę do domów. Ekipa po przeszczepach miała jeszcze dziś dojechać do Olkusza. Koledzy, którzy przywitali mnie w Rogoźniku, odprowadzili mnie na Mydlice, stamtąd już prościutko do domku.
Dane wycieczki:
42.60 km (0.00 km teren) czas: 02:21 h avg:18.13 km/h
Czwartek, 11 czerwca 2009Kategoria zwyczajnie, towarzysko
Nie wiem, czemu mnie takie lenistwo ostatnio ogarnia, może za dużo stresów, obowiązków, różnych smutów, kłopotów, problemów, a za mało wolnego czasu, przyjemności i jakichś rozrywek... Tak więc dziś tez strasznie mi się nic nie chciało, najchętniej zakopałabym się gdzieś daleko od całej reszty świata i poszła spać, ale na szczęście jakimś cudem zmobilizowałam się do wyjścia na rower. I dobrze!
Trasa: Czeladź - Wojkowice - Rogoźnik - Wojkowice - Grodziec - Czeladź
Nad wodą w Rogoźniku nawet sporo ludzi, nie spodziewałam się nawet tylu, bo pogoda taka niepewna. Przemknęłam sobie trochę po lesie, ale na widok zbliżających się ukradkiem ciemnych chmur i na wszechobecne szepty zaniepokojonych ludzi ("patrz Kazik, jaka chmura", "Maryna, zaraz będzie lało", "Fredziu, burza idzie", "Gienia, uciekajmy" i podobnych) skierowałam się w stronę domu. Chmura, posłuszna moim pobożnym życzeniom, przez dłuższy czas szła sobie grzecznie bokiem, ale w Grodźcu się zbuntowała i zaczął się miły orzeźwiający deszczyk przy promieniach Słońca... Ale tylko przez chwilę, bo zaraz Słoneczko się speszyło i schowało, a deszcz się rozkozaczył i zaczęło porządnie lać. Do domu już było niedaleko, to nie chciało mi się chować po przystankach autobusowych. Minęłam kolumnę czterech zaskoczonych rowerzystów (no, Panowie, ciency jesteście, że mnie nawet nie goniliście:P), aż tu nagle spod drzewa zaskoczyli mnie Sylwia i Krzysiu:) No to stanęłam i pomokłam solidarnie z nimi :) Jak się okazało, wracali z Dorotki, szkoda, że się wcześniej nie zgadaliśmy. Jak drzewo zaczęło przeciekać, a deszczyk zelżał, to przenieśliśmy się na przystanek pod mój blok, pogadaliśmy chwilę, ja się ulotniłam, bo zimno się zrobiło, a oni czekali na dogodniejsze warunki na powrót do domu;)
W sumie fajnie tak czasem pomoknąć, aż mi się przypomniały te wszystkie zeszłoroczne burzowe eskapady z Tomkiem;) Poza tym rower się umył, a ja miałam pretekst do wypicia gorącej herbaty z rumem;) No i ta bezcenna mina mamy..:D
Humor mi się poprawił, a tutaj się wyżyłam twórczo xP
Trasa: Czeladź - Wojkowice - Rogoźnik - Wojkowice - Grodziec - Czeladź
Nad wodą w Rogoźniku nawet sporo ludzi, nie spodziewałam się nawet tylu, bo pogoda taka niepewna. Przemknęłam sobie trochę po lesie, ale na widok zbliżających się ukradkiem ciemnych chmur i na wszechobecne szepty zaniepokojonych ludzi ("patrz Kazik, jaka chmura", "Maryna, zaraz będzie lało", "Fredziu, burza idzie", "Gienia, uciekajmy" i podobnych) skierowałam się w stronę domu. Chmura, posłuszna moim pobożnym życzeniom, przez dłuższy czas szła sobie grzecznie bokiem, ale w Grodźcu się zbuntowała i zaczął się miły orzeźwiający deszczyk przy promieniach Słońca... Ale tylko przez chwilę, bo zaraz Słoneczko się speszyło i schowało, a deszcz się rozkozaczył i zaczęło porządnie lać. Do domu już było niedaleko, to nie chciało mi się chować po przystankach autobusowych. Minęłam kolumnę czterech zaskoczonych rowerzystów (no, Panowie, ciency jesteście, że mnie nawet nie goniliście:P), aż tu nagle spod drzewa zaskoczyli mnie Sylwia i Krzysiu:) No to stanęłam i pomokłam solidarnie z nimi :) Jak się okazało, wracali z Dorotki, szkoda, że się wcześniej nie zgadaliśmy. Jak drzewo zaczęło przeciekać, a deszczyk zelżał, to przenieśliśmy się na przystanek pod mój blok, pogadaliśmy chwilę, ja się ulotniłam, bo zimno się zrobiło, a oni czekali na dogodniejsze warunki na powrót do domu;)
W sumie fajnie tak czasem pomoknąć, aż mi się przypomniały te wszystkie zeszłoroczne burzowe eskapady z Tomkiem;) Poza tym rower się umył, a ja miałam pretekst do wypicia gorącej herbaty z rumem;) No i ta bezcenna mina mamy..:D
Humor mi się poprawił, a tutaj się wyżyłam twórczo xP
Dane wycieczki:
27.10 km (2.00 km teren) czas: 01:16 h avg:21.39 km/h
Poniedziałek, 8 czerwca 2009Kategoria zwyczajnie
Wsiadłam dziś na rower w dżinsowych spodenkach...
... i zastanawiam się jak ja mogłam kiedyś tak normalnie jeździć :P
Pojechałam na ogródek do dziadków rozruszać trochę moje niskociśnieniowe serducho, pobawić się z kotami, pouczyć do jutrzejszego zaliczenia, poopalać i caaaaałkowicie przypadkiem załapać się na obiad ;)
Serducho się nieco rozruszało, koty mnie zignorowały, efekt nauki będzie jutro, opaliłam się standardowo krzywo, a obiad był pycha :P
... i zastanawiam się jak ja mogłam kiedyś tak normalnie jeździć :P
Pojechałam na ogródek do dziadków rozruszać trochę moje niskociśnieniowe serducho, pobawić się z kotami, pouczyć do jutrzejszego zaliczenia, poopalać i caaaaałkowicie przypadkiem załapać się na obiad ;)
Serducho się nieco rozruszało, koty mnie zignorowały, efekt nauki będzie jutro, opaliłam się standardowo krzywo, a obiad był pycha :P
Dane wycieczki:
4.49 km (0.00 km teren) czas: 00:15 h avg:17.96 km/h
Wtorek, 2 czerwca 2009Kategoria zwyczajnie
Między jednym zaliczeniem a zakuwaniem na kolejne przejechałam się do Parku Chorzowskiego :] Z powodu cierpiącej kończyny dolnej - tempo dziś spokojne.
Zrobiłam jedno kółeczko, bo się zaczęły zbierać jakieś mało przyjemne ciemne chmury. Z parku wyjechałam cała oblepiona białym shitem z topoli :| W drodze powrotnej do domu jeszcze wstąpiłam do babci po czereśnie, które właśnie konsumuję ;) No i cóż, dziś miałam farta, bo zaraz po tym jak weszłam do domu, zaczął lać deszcz ;)
Zrobiłam jedno kółeczko, bo się zaczęły zbierać jakieś mało przyjemne ciemne chmury. Z parku wyjechałam cała oblepiona białym shitem z topoli :| W drodze powrotnej do domu jeszcze wstąpiłam do babci po czereśnie, które właśnie konsumuję ;) No i cóż, dziś miałam farta, bo zaraz po tym jak weszłam do domu, zaczął lać deszcz ;)
Dane wycieczki:
29.43 km (2.00 km teren) czas: 01:23 h avg:21.27 km/h
Czwartek, 21 maja 2009Kategoria zwyczajnie
Przez Będzin na Środulę, celem... ehhh... zrobienia projektu :/
Tak więc przyjemne z pożytecznym :]
Tak więc przyjemne z pożytecznym :]
Dane wycieczki:
20.61 km (0.00 km teren) czas: 00:55 h avg:22.48 km/h
Środa, 20 maja 2009Kategoria zwyczajnie
Znów do parku...
Zrelaksować się między jednym projektem a drugim :] i pouczyć nieco w promieniach parkowego słoneczka :]
Zrelaksować się między jednym projektem a drugim :] i pouczyć nieco w promieniach parkowego słoneczka :]
Dane wycieczki:
35.61 km (0.00 km teren) czas: 01:31 h avg:23.48 km/h
Czwartek, 14 maja 2009Kategoria zwyczajnie
Do Parku Chorzowskiego.
Wyżyć się...
Wyżyć się...
Dane wycieczki:
29.01 km (0.00 km teren) czas: 01:12 h avg:24.18 km/h
Sobota, 9 maja 2009Kategoria całodniowo, towarzysko
Wczesnym popołudniem do dziadków na ogródek, posiedzieć nieco na słoneczku, a i przy okazji załapałam się na obiad - nie dość, że babciny, to jeszcze zjedzony na powietrzu, no po prostu obiad idealny :D
Prosto z ogródka do Mysłowic, spotkać się z jednym panem zacieszającym, że ma z powrotem swój kochany rower :] Stamtąd już razem nad Zalew Dziećkowicki - posiedzieliśmy nad wodą, obserwując wywróconą żaglówkę i szalonego yorka :D No i do domu.
Prosto z ogródka do Mysłowic, spotkać się z jednym panem zacieszającym, że ma z powrotem swój kochany rower :] Stamtąd już razem nad Zalew Dziećkowicki - posiedzieliśmy nad wodą, obserwując wywróconą żaglówkę i szalonego yorka :D No i do domu.
Dane wycieczki:
66.13 km (3.00 km teren) czas: 03:00 h avg:22.04 km/h