Czwartek, 11 czerwca 2009Kategoria zwyczajnie, towarzysko
Nie wiem, czemu mnie takie lenistwo ostatnio ogarnia, może za dużo stresów, obowiązków, różnych smutów, kłopotów, problemów, a za mało wolnego czasu, przyjemności i jakichś rozrywek... Tak więc dziś tez strasznie mi się nic nie chciało, najchętniej zakopałabym się gdzieś daleko od całej reszty świata i poszła spać, ale na szczęście jakimś cudem zmobilizowałam się do wyjścia na rower. I dobrze!
Trasa: Czeladź - Wojkowice - Rogoźnik - Wojkowice - Grodziec - Czeladź
Nad wodą w Rogoźniku nawet sporo ludzi, nie spodziewałam się nawet tylu, bo pogoda taka niepewna. Przemknęłam sobie trochę po lesie, ale na widok zbliżających się ukradkiem ciemnych chmur i na wszechobecne szepty zaniepokojonych ludzi ("patrz Kazik, jaka chmura", "Maryna, zaraz będzie lało", "Fredziu, burza idzie", "Gienia, uciekajmy" i podobnych) skierowałam się w stronę domu. Chmura, posłuszna moim pobożnym życzeniom, przez dłuższy czas szła sobie grzecznie bokiem, ale w Grodźcu się zbuntowała i zaczął się miły orzeźwiający deszczyk przy promieniach Słońca... Ale tylko przez chwilę, bo zaraz Słoneczko się speszyło i schowało, a deszcz się rozkozaczył i zaczęło porządnie lać. Do domu już było niedaleko, to nie chciało mi się chować po przystankach autobusowych. Minęłam kolumnę czterech zaskoczonych rowerzystów (no, Panowie, ciency jesteście, że mnie nawet nie goniliście:P), aż tu nagle spod drzewa zaskoczyli mnie Sylwia i Krzysiu:) No to stanęłam i pomokłam solidarnie z nimi :) Jak się okazało, wracali z Dorotki, szkoda, że się wcześniej nie zgadaliśmy. Jak drzewo zaczęło przeciekać, a deszczyk zelżał, to przenieśliśmy się na przystanek pod mój blok, pogadaliśmy chwilę, ja się ulotniłam, bo zimno się zrobiło, a oni czekali na dogodniejsze warunki na powrót do domu;)
W sumie fajnie tak czasem pomoknąć, aż mi się przypomniały te wszystkie zeszłoroczne burzowe eskapady z Tomkiem;) Poza tym rower się umył, a ja miałam pretekst do wypicia gorącej herbaty z rumem;) No i ta bezcenna mina mamy..:D
Humor mi się poprawił, a tutaj się wyżyłam twórczo xP
Trasa: Czeladź - Wojkowice - Rogoźnik - Wojkowice - Grodziec - Czeladź
Nad wodą w Rogoźniku nawet sporo ludzi, nie spodziewałam się nawet tylu, bo pogoda taka niepewna. Przemknęłam sobie trochę po lesie, ale na widok zbliżających się ukradkiem ciemnych chmur i na wszechobecne szepty zaniepokojonych ludzi ("patrz Kazik, jaka chmura", "Maryna, zaraz będzie lało", "Fredziu, burza idzie", "Gienia, uciekajmy" i podobnych) skierowałam się w stronę domu. Chmura, posłuszna moim pobożnym życzeniom, przez dłuższy czas szła sobie grzecznie bokiem, ale w Grodźcu się zbuntowała i zaczął się miły orzeźwiający deszczyk przy promieniach Słońca... Ale tylko przez chwilę, bo zaraz Słoneczko się speszyło i schowało, a deszcz się rozkozaczył i zaczęło porządnie lać. Do domu już było niedaleko, to nie chciało mi się chować po przystankach autobusowych. Minęłam kolumnę czterech zaskoczonych rowerzystów (no, Panowie, ciency jesteście, że mnie nawet nie goniliście:P), aż tu nagle spod drzewa zaskoczyli mnie Sylwia i Krzysiu:) No to stanęłam i pomokłam solidarnie z nimi :) Jak się okazało, wracali z Dorotki, szkoda, że się wcześniej nie zgadaliśmy. Jak drzewo zaczęło przeciekać, a deszczyk zelżał, to przenieśliśmy się na przystanek pod mój blok, pogadaliśmy chwilę, ja się ulotniłam, bo zimno się zrobiło, a oni czekali na dogodniejsze warunki na powrót do domu;)
W sumie fajnie tak czasem pomoknąć, aż mi się przypomniały te wszystkie zeszłoroczne burzowe eskapady z Tomkiem;) Poza tym rower się umył, a ja miałam pretekst do wypicia gorącej herbaty z rumem;) No i ta bezcenna mina mamy..:D
Humor mi się poprawił, a tutaj się wyżyłam twórczo xP
Dane wycieczki:
27.10 km (2.00 km teren) czas: 01:16 h avg:21.39 km/h
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj