Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2009
Dystans całkowity: | 374.70 km (w terenie 20.50 km; 5.47%) |
Czas w ruchu: | 19:20 |
Średnia prędkość: | 19.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.30 km/h |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 28.82 km i 1h 29m |
Więcej statystyk |
Sobota, 25 kwietnia 2009Kategoria MK, towarzysko
Rano sprint na spontaniczne spotkanie przy shake'u do McDonalda w M1 :)
Następnie jeszcze większy sprint na Statoila, gdzie spotkałam się z Marcinem, i pojechaliśmy na Zagłębiowską Masę Krytyczną do Sosnowca :)
Już w okolicach ślimaka zaczęło się robić mocno rowerowo, sporo minęliśmy rowerzystów mknących ku dworcowi :) Pod dworcem - tłum! Naprawdę, poważny tłum, a ja poważnie zaskoczona :) Ze znajomych pojawili się Asia i Jacek. Dostaliśmy plakietki, smycze, gwizdki, łyknęliśmy po Red Bullu, coby mieć energię na przejazd :P Start nieco się przeciągał - ale nic dziwnego, przy takiej ilości osób (chodzą słuchy o 700, zobaczymy co powiedzą organizatorzy później:D). W międzyczasie odnalazł się Przemek :) Ślimaczym tempem pojechaliśmy na Zagórze, jakieś dziewczę zaliczyło glebę (nie gadaj przez komórkę jak jedziesz po dziurach:P), Przemek zawinął do domu, a my dalej do Dąbrowy Górniczej, Będzina, no i w końcu do Czeladzi na metę na jakże pięęęęknej Starówce przy jakże gorąąąącym dopingu Kuby, mojego ulubionego czeladzkiego konferansjera :) Marcin zmył się do domu, a ja, wsłuchując się w mjuzik Konopiansów, zastanawiałam się dlaczego lody są sprzedawane w tirze Welli :P Zapoznałam parę nowych twarzy, m.in. Tomka, pogadaliśmy trochę, w końcu koledzy pojechali (i mi nie zaufali:P), ja jeszcze sobie trochę postałam i pojechałam do domu :) Przynajmniej miałam bliżej, niż z Górnośląskiej masy :P
Chyba nie trzeba dodawać, że cały event wzbudzał ogromne emocje zarówno wśród mijanych pieszych, jak i (a właściwie zwłaszcza:P) kierowców :)
Pozdrowienia dla wyżej wymienionych, wszystkich uczestników, organizatorów oraz łączących się z nami umysłami ;)
Następnie jeszcze większy sprint na Statoila, gdzie spotkałam się z Marcinem, i pojechaliśmy na Zagłębiowską Masę Krytyczną do Sosnowca :)
Już w okolicach ślimaka zaczęło się robić mocno rowerowo, sporo minęliśmy rowerzystów mknących ku dworcowi :) Pod dworcem - tłum! Naprawdę, poważny tłum, a ja poważnie zaskoczona :) Ze znajomych pojawili się Asia i Jacek. Dostaliśmy plakietki, smycze, gwizdki, łyknęliśmy po Red Bullu, coby mieć energię na przejazd :P Start nieco się przeciągał - ale nic dziwnego, przy takiej ilości osób (chodzą słuchy o 700, zobaczymy co powiedzą organizatorzy później:D). W międzyczasie odnalazł się Przemek :) Ślimaczym tempem pojechaliśmy na Zagórze, jakieś dziewczę zaliczyło glebę (nie gadaj przez komórkę jak jedziesz po dziurach:P), Przemek zawinął do domu, a my dalej do Dąbrowy Górniczej, Będzina, no i w końcu do Czeladzi na metę na jakże pięęęęknej Starówce przy jakże gorąąąącym dopingu Kuby, mojego ulubionego czeladzkiego konferansjera :) Marcin zmył się do domu, a ja, wsłuchując się w mjuzik Konopiansów, zastanawiałam się dlaczego lody są sprzedawane w tirze Welli :P Zapoznałam parę nowych twarzy, m.in. Tomka, pogadaliśmy trochę, w końcu koledzy pojechali (i mi nie zaufali:P), ja jeszcze sobie trochę postałam i pojechałam do domu :) Przynajmniej miałam bliżej, niż z Górnośląskiej masy :P
Chyba nie trzeba dodawać, że cały event wzbudzał ogromne emocje zarówno wśród mijanych pieszych, jak i (a właściwie zwłaszcza:P) kierowców :)
Pozdrowienia dla wyżej wymienionych, wszystkich uczestników, organizatorów oraz łączących się z nami umysłami ;)
Dane wycieczki:
33.52 km (0.00 km teren) czas: 02:06 h avg:15.96 km/h
Piątek, 24 kwietnia 2009Kategoria MK
Górnośląska Masa Krytyczna.
Dziś wszyscy zajęci, albo im coś powypadało, i w końcu z Czeladzi pojechałam sama (Snajper, jak zmienisz rower to już Ci nie daruję!!!) :] Ale na miejscu znalazło się parę znajomych twarzy :) Trasa jakaś inna niż zwykle, no ale przede wszystkim ludzi więcej niż zwykle! Była nas ponad setka :)
Pozdrowienia dla wszystkich obecnych ciałem i duchem :D
I do zobaczenia jutro w Sosnowcu :)
Dziś wszyscy zajęci, albo im coś powypadało, i w końcu z Czeladzi pojechałam sama (Snajper, jak zmienisz rower to już Ci nie daruję!!!) :] Ale na miejscu znalazło się parę znajomych twarzy :) Trasa jakaś inna niż zwykle, no ale przede wszystkim ludzi więcej niż zwykle! Była nas ponad setka :)
Pozdrowienia dla wszystkich obecnych ciałem i duchem :D
I do zobaczenia jutro w Sosnowcu :)
Dane wycieczki:
38.23 km (0.00 km teren) czas: 02:15 h avg:16.99 km/h
Środa, 22 kwietnia 2009Kategoria towarzysko, zwyczajnie
Z wiadomym osobnikiem pojechaliśmy na dolinę w celu poleniuchowania na zielonej trawce, wśród białych stokrotek, pod niebieskim niebem, w żółtym słoneczku :)
W tychże okolicach (czytaj, na zielonej trawce, wśród białych stokrotek, pod niebieskim niebem, w żółtym słoneczku...) odbyła się mała sesja zdjęciowa o tematyce rowerowej, jakże by inaczej, której najznamienitsze efekty zamieszczam poniżej :P
W tychże okolicach (czytaj, na zielonej trawce, wśród białych stokrotek, pod niebieskim niebem, w żółtym słoneczku...) odbyła się mała sesja zdjęciowa o tematyce rowerowej, jakże by inaczej, której najznamienitsze efekty zamieszczam poniżej :P
ha :D© algra7
leniuchowanie na dolinie :)© algra7
nasze rumaki© algra7
Dane wycieczki:
27.96 km (0.50 km teren) czas: 01:17 h avg:21.79 km/h
Wtorek, 21 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie
Dziś nie miałam jednego wykładu, tak więc wybrałam się na dolinę :) posiedziałam sobie na ławeczce w jakże zacnym towarzystwie mojego ogiera, książki i cieplutkiego słoneczka :D
Dane wycieczki:
32.33 km (0.50 km teren) czas: 01:27 h avg:22.30 km/h
Niedziela, 19 kwietnia 2009Kategoria towarzysko, zwyczajnie, terenowo
Dziś z Przemysławem na 3 stawy (tłoczno dziś było, pod względem liczby ludzi dolina staje się powoli drugim parkiem chorzowskim...), później na Rybaczówkę. Z Rybaczówki pojechaliśmy czarnym szlakiem w poszukiwaniu wzgórza Wandy, czy czegoś w tym rodzaju, ale gdzieś po drodze szlak się urwał i wróciliśmy :]
W drodze powrotnej mnie jakieś zmęczenie dziwne ogarnęło ;)
W drodze powrotnej mnie jakieś zmęczenie dziwne ogarnęło ;)
Dane wycieczki:
52.58 km (10.00 km teren) czas: 02:37 h avg:20.09 km/h
Środa, 15 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie
Czy psy nie lubią rowerzystów tak samo jak kotów i listonoszy? :|
Ludzie, trzymajcie swoje kundle na łańcuchach albo zamykajcie bramy :|
Dziś, korzystając z ostatniego wolnego dnia po świętach, krótka wycieczka na dolinę 3 stawów :) Się zdziwiłam, bo dawno mnie tam nie było, jadę, a tam tunel na Zawodziu oświetlony :D Już nie trzeba wytrzeszczać oczu, żeby nie wpaść w studzienkę jakąś :P
A jutro już na uczelnię, bu :(
Ludzie, trzymajcie swoje kundle na łańcuchach albo zamykajcie bramy :|
Dziś, korzystając z ostatniego wolnego dnia po świętach, krótka wycieczka na dolinę 3 stawów :) Się zdziwiłam, bo dawno mnie tam nie było, jadę, a tam tunel na Zawodziu oświetlony :D Już nie trzeba wytrzeszczać oczu, żeby nie wpaść w studzienkę jakąś :P
A jutro już na uczelnię, bu :(
Dane wycieczki:
31.98 km (0.50 km teren) czas: 01:25 h avg:22.57 km/h
Wtorek, 14 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie, towarzysko
Porażkowa średnia :P
Najpierw turlałam się trochę po mieście i załatwiałam różne sprawy, między innymi umówiłam się wreszcie do mojego jedynego ulubionego fryzjera :P Później do babci lepić pierogi i uszka z poświątecznych resztek mięsnych :)
A później z jednym panem wybraliśmy się do Parku Pszczelnik, po polach i wertepach, pojechaliśmy na pyszniaste lody, pokręciliśmy się po parkowych zaułkach i zakamarkach, aż w końcu oczy nasze powiodły nas jakimś dziwnym zielonym szlakiem wokół czeladzkiej hałdy, i wyjechaliśmy koło kopalni "Saturn" :P Po drodze jeszcze kibicowaliśmy gościowi na quadzie który próbował wjechać na prawie pionową, dość sporą górkę, ale niestety po kilku nieudanych próbach się poddał ;)
Do domu powrót dość wczesny na korki :(
Najpierw turlałam się trochę po mieście i załatwiałam różne sprawy, między innymi umówiłam się wreszcie do mojego jedynego ulubionego fryzjera :P Później do babci lepić pierogi i uszka z poświątecznych resztek mięsnych :)
A później z jednym panem wybraliśmy się do Parku Pszczelnik, po polach i wertepach, pojechaliśmy na pyszniaste lody, pokręciliśmy się po parkowych zaułkach i zakamarkach, aż w końcu oczy nasze powiodły nas jakimś dziwnym zielonym szlakiem wokół czeladzkiej hałdy, i wyjechaliśmy koło kopalni "Saturn" :P Po drodze jeszcze kibicowaliśmy gościowi na quadzie który próbował wjechać na prawie pionową, dość sporą górkę, ale niestety po kilku nieudanych próbach się poddał ;)
Do domu powrót dość wczesny na korki :(
Dane wycieczki:
18.02 km (3.00 km teren) czas: 01:14 h avg:14.61 km/h
Czwartek, 9 kwietnia 2009Kategoria towarzysko, zwyczajnie
Do Katowic do Oriflama, a później z Oriflamem do Dąbrowy Górniczej :]
Jednym słowem robiłam dziś za kuriera dla mojej mamuśki ;)
Jednym słowem robiłam dziś za kuriera dla mojej mamuśki ;)
Dane wycieczki:
42.92 km (0.00 km teren) czas: 02:04 h avg:20.77 km/h
Środa, 8 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie
Grzmiało nad Czeladzią jak siedziałam na korkach i zastanawiałam się, czy będzie burza czy nie, ale po dogłębnej analizie koloru nieba ze wszystkich okien, jakie mam w domu, postanowiłam jednak iść na rower :)
Dziś trochę leniwie było, zresztą nie miałam jakoś ochoty na ewentualne moknięcie i nie wypuściłam się daleko. Najpierw pojechałam nad wieki nie odwiedzane źródełko do Wojkowic - trochę ciężko było sobie przypomnieć jego lokalizację, ale w końcu znalazłam :)
Poużalałam się nad mnóstwem śmieci porzuconych obok, napiłam się czyściutkiej wody i pojechałam dalej. Na drodze dojazdowej do owego źródełka jeszcze miałam mały wyścig z kundlami :/ Chyba z pięć ich było, droga dziurawa i kamienista jak sto pięćdziesiąt, ale im umknęłam, słysząc jeszcze za sobą wołanie "do nogi" - ehe, już widzę, jak pieski pędem wróciły do właścicielki :/
Tak czy siak dalej potoczyłam się do Parku Wojkowickiego (on się tak nazywa? czy tylko ja tak sobie mówię?:P), wdrapałam się na jego najwyższy punkt, po drodze mijając wszelakiej maści elementy społeczne :]
Dalej w stronę Będzina - Grodźca, po drodze wyglądało, jakby tam padało, droga cała mokra, kałuże, hmmm... Wreszcie znalazłam tę cementownię, nad którą się ostatnio zastanawiałam... Chociaż może lepszym słowem byłoby "zauważyłam" :] Musiałam być ślepa chyba, żeby tyle razy tam jeździć i nie zwrócić na nią uwagi, toż to stoi praktycznie zaraz przy drodze :]
Jak już byłam w okolicy, to i na Dorotkę trzeba było wjechać. Przy podjeździe do "punktu widokowego" serducho już nie chciało wyskakiwać, ale za to postanowiłam podjechać pod kościółek :) Ślisko nieco było na mokrych kamieniach i błotku, ale szczyt zaliczony :)
Przy zjeździe jeszcze strzeliłam widoczek na zadymione, zakominowane, zanieczyszczone, zaniedbane, zarośnięte, zasamochodowane, zadrutowane, zakablowane, zasmrodzone, za... no, na Zagłębie :P
I do domu.
Pozdrawiam :)
Dziś trochę leniwie było, zresztą nie miałam jakoś ochoty na ewentualne moknięcie i nie wypuściłam się daleko. Najpierw pojechałam nad wieki nie odwiedzane źródełko do Wojkowic - trochę ciężko było sobie przypomnieć jego lokalizację, ale w końcu znalazłam :)
rączy ogier nad źródełkiem :]© algra7
Poużalałam się nad mnóstwem śmieci porzuconych obok, napiłam się czyściutkiej wody i pojechałam dalej. Na drodze dojazdowej do owego źródełka jeszcze miałam mały wyścig z kundlami :/ Chyba z pięć ich było, droga dziurawa i kamienista jak sto pięćdziesiąt, ale im umknęłam, słysząc jeszcze za sobą wołanie "do nogi" - ehe, już widzę, jak pieski pędem wróciły do właścicielki :/
Tak czy siak dalej potoczyłam się do Parku Wojkowickiego (on się tak nazywa? czy tylko ja tak sobie mówię?:P), wdrapałam się na jego najwyższy punkt, po drodze mijając wszelakiej maści elementy społeczne :]
Park Wojkowicki z perspektywy rumaka :]© algra7
Dalej w stronę Będzina - Grodźca, po drodze wyglądało, jakby tam padało, droga cała mokra, kałuże, hmmm... Wreszcie znalazłam tę cementownię, nad którą się ostatnio zastanawiałam... Chociaż może lepszym słowem byłoby "zauważyłam" :] Musiałam być ślepa chyba, żeby tyle razy tam jeździć i nie zwrócić na nią uwagi, toż to stoi praktycznie zaraz przy drodze :]
cementownia w Będzinie - Grodźcu© algra7
Jak już byłam w okolicy, to i na Dorotkę trzeba było wjechać. Przy podjeździe do "punktu widokowego" serducho już nie chciało wyskakiwać, ale za to postanowiłam podjechać pod kościółek :) Ślisko nieco było na mokrych kamieniach i błotku, ale szczyt zaliczony :)
na szczycie Dorotki© algra7
Przy zjeździe jeszcze strzeliłam widoczek na zadymione, zakominowane, zanieczyszczone, zaniedbane, zarośnięte, zasamochodowane, zadrutowane, zakablowane, zasmrodzone, za... no, na Zagłębie :P
ujmująca panorama Zagłębia z Dorotki :]© algra7
I do domu.
Pozdrawiam :)
algra7 w osobie własnej :P© algra7
Dane wycieczki:
21.33 km (4.00 km teren) czas: 01:13 h avg:17.53 km/h
Wtorek, 7 kwietnia 2009Kategoria towarzysko, zwyczajnie
Weekend był leniwy i spacerowy ;) Poniedziałek był uczelniany, a dziś wreszcie rower :)
Najpierw pojechałam z jednym marudą do centrum Dąbrowy Górniczej, że tak powiem, w interesie, a później jeszcze nad Pogorię (nie wiem którą, nie rozróżniam:P). Nad jeziorkiem fajnie, rodzinki, dzieciaki, psy, słoneczko, pozytywnie :)
Musieliśmy wracać niestety wcześnie, bo mnie praca wzywała, ale jak mi się w pewnym momencie podniósł poziom adrenaliny, tak zrobiliśmy jeszcze kółeczko wokół jeziorka i dopiero do domu.
Fot nie ma, bo aparat został niestety w domu :]
Najpierw pojechałam z jednym marudą do centrum Dąbrowy Górniczej, że tak powiem, w interesie, a później jeszcze nad Pogorię (nie wiem którą, nie rozróżniam:P). Nad jeziorkiem fajnie, rodzinki, dzieciaki, psy, słoneczko, pozytywnie :)
Musieliśmy wracać niestety wcześnie, bo mnie praca wzywała, ale jak mi się w pewnym momencie podniósł poziom adrenaliny, tak zrobiliśmy jeszcze kółeczko wokół jeziorka i dopiero do domu.
Fot nie ma, bo aparat został niestety w domu :]
Dane wycieczki:
35.39 km (0.00 km teren) czas: 01:45 h avg:20.22 km/h