Środa, 8 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie
Grzmiało nad Czeladzią jak siedziałam na korkach i zastanawiałam się, czy będzie burza czy nie, ale po dogłębnej analizie koloru nieba ze wszystkich okien, jakie mam w domu, postanowiłam jednak iść na rower :)
Dziś trochę leniwie było, zresztą nie miałam jakoś ochoty na ewentualne moknięcie i nie wypuściłam się daleko. Najpierw pojechałam nad wieki nie odwiedzane źródełko do Wojkowic - trochę ciężko było sobie przypomnieć jego lokalizację, ale w końcu znalazłam :)
Poużalałam się nad mnóstwem śmieci porzuconych obok, napiłam się czyściutkiej wody i pojechałam dalej. Na drodze dojazdowej do owego źródełka jeszcze miałam mały wyścig z kundlami :/ Chyba z pięć ich było, droga dziurawa i kamienista jak sto pięćdziesiąt, ale im umknęłam, słysząc jeszcze za sobą wołanie "do nogi" - ehe, już widzę, jak pieski pędem wróciły do właścicielki :/
Tak czy siak dalej potoczyłam się do Parku Wojkowickiego (on się tak nazywa? czy tylko ja tak sobie mówię?:P), wdrapałam się na jego najwyższy punkt, po drodze mijając wszelakiej maści elementy społeczne :]
Dalej w stronę Będzina - Grodźca, po drodze wyglądało, jakby tam padało, droga cała mokra, kałuże, hmmm... Wreszcie znalazłam tę cementownię, nad którą się ostatnio zastanawiałam... Chociaż może lepszym słowem byłoby "zauważyłam" :] Musiałam być ślepa chyba, żeby tyle razy tam jeździć i nie zwrócić na nią uwagi, toż to stoi praktycznie zaraz przy drodze :]
Jak już byłam w okolicy, to i na Dorotkę trzeba było wjechać. Przy podjeździe do "punktu widokowego" serducho już nie chciało wyskakiwać, ale za to postanowiłam podjechać pod kościółek :) Ślisko nieco było na mokrych kamieniach i błotku, ale szczyt zaliczony :)
Przy zjeździe jeszcze strzeliłam widoczek na zadymione, zakominowane, zanieczyszczone, zaniedbane, zarośnięte, zasamochodowane, zadrutowane, zakablowane, zasmrodzone, za... no, na Zagłębie :P
I do domu.
Pozdrawiam :)
Dziś trochę leniwie było, zresztą nie miałam jakoś ochoty na ewentualne moknięcie i nie wypuściłam się daleko. Najpierw pojechałam nad wieki nie odwiedzane źródełko do Wojkowic - trochę ciężko było sobie przypomnieć jego lokalizację, ale w końcu znalazłam :)
rączy ogier nad źródełkiem :]© algra7
Poużalałam się nad mnóstwem śmieci porzuconych obok, napiłam się czyściutkiej wody i pojechałam dalej. Na drodze dojazdowej do owego źródełka jeszcze miałam mały wyścig z kundlami :/ Chyba z pięć ich było, droga dziurawa i kamienista jak sto pięćdziesiąt, ale im umknęłam, słysząc jeszcze za sobą wołanie "do nogi" - ehe, już widzę, jak pieski pędem wróciły do właścicielki :/
Tak czy siak dalej potoczyłam się do Parku Wojkowickiego (on się tak nazywa? czy tylko ja tak sobie mówię?:P), wdrapałam się na jego najwyższy punkt, po drodze mijając wszelakiej maści elementy społeczne :]
Park Wojkowicki z perspektywy rumaka :]© algra7
Dalej w stronę Będzina - Grodźca, po drodze wyglądało, jakby tam padało, droga cała mokra, kałuże, hmmm... Wreszcie znalazłam tę cementownię, nad którą się ostatnio zastanawiałam... Chociaż może lepszym słowem byłoby "zauważyłam" :] Musiałam być ślepa chyba, żeby tyle razy tam jeździć i nie zwrócić na nią uwagi, toż to stoi praktycznie zaraz przy drodze :]
cementownia w Będzinie - Grodźcu© algra7
Jak już byłam w okolicy, to i na Dorotkę trzeba było wjechać. Przy podjeździe do "punktu widokowego" serducho już nie chciało wyskakiwać, ale za to postanowiłam podjechać pod kościółek :) Ślisko nieco było na mokrych kamieniach i błotku, ale szczyt zaliczony :)
na szczycie Dorotki© algra7
Przy zjeździe jeszcze strzeliłam widoczek na zadymione, zakominowane, zanieczyszczone, zaniedbane, zarośnięte, zasamochodowane, zadrutowane, zakablowane, zasmrodzone, za... no, na Zagłębie :P
ujmująca panorama Zagłębia z Dorotki :]© algra7
I do domu.
Pozdrawiam :)
algra7 w osobie własnej :P© algra7
Dane wycieczki:
21.33 km (4.00 km teren) czas: 01:13 h avg:17.53 km/h
Komentarze
Widzę że udało się dotrzeć do cementowni.
Faktycznie że rzeczywiście jest przy drodze,ja też pomimo że ją zwiedzałem wcześniej to jadą tamtędy przypadkowo dotarło do mnie że jak można jej nie zauważyć?
pozdrawiam :) Rafaello - 07:15 sobota, 25 kwietnia 2009 | linkuj
Faktycznie że rzeczywiście jest przy drodze,ja też pomimo że ją zwiedzałem wcześniej to jadą tamtędy przypadkowo dotarło do mnie że jak można jej nie zauważyć?
pozdrawiam :) Rafaello - 07:15 sobota, 25 kwietnia 2009 | linkuj
Ja dziś czekałem na tą burzę, ale się nie doczekałem... Mam nadzieję, że jutro nie przyjdzie, bo się wybieram na rower :)
vanhelsing - 20:39 środa, 8 kwietnia 2009 | linkuj
Komentuj
vanhelsing - 20:39 środa, 8 kwietnia 2009 | linkuj