Czwartek, 9 kwietnia 2009Kategoria towarzysko, zwyczajnie
Do Katowic do Oriflama, a później z Oriflamem do Dąbrowy Górniczej :]
Jednym słowem robiłam dziś za kuriera dla mojej mamuśki ;)
Jednym słowem robiłam dziś za kuriera dla mojej mamuśki ;)
Dane wycieczki:
42.92 km (0.00 km teren) czas: 02:04 h avg:20.77 km/h
Środa, 8 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie
Grzmiało nad Czeladzią jak siedziałam na korkach i zastanawiałam się, czy będzie burza czy nie, ale po dogłębnej analizie koloru nieba ze wszystkich okien, jakie mam w domu, postanowiłam jednak iść na rower :)
Dziś trochę leniwie było, zresztą nie miałam jakoś ochoty na ewentualne moknięcie i nie wypuściłam się daleko. Najpierw pojechałam nad wieki nie odwiedzane źródełko do Wojkowic - trochę ciężko było sobie przypomnieć jego lokalizację, ale w końcu znalazłam :)
Poużalałam się nad mnóstwem śmieci porzuconych obok, napiłam się czyściutkiej wody i pojechałam dalej. Na drodze dojazdowej do owego źródełka jeszcze miałam mały wyścig z kundlami :/ Chyba z pięć ich było, droga dziurawa i kamienista jak sto pięćdziesiąt, ale im umknęłam, słysząc jeszcze za sobą wołanie "do nogi" - ehe, już widzę, jak pieski pędem wróciły do właścicielki :/
Tak czy siak dalej potoczyłam się do Parku Wojkowickiego (on się tak nazywa? czy tylko ja tak sobie mówię?:P), wdrapałam się na jego najwyższy punkt, po drodze mijając wszelakiej maści elementy społeczne :]
Dalej w stronę Będzina - Grodźca, po drodze wyglądało, jakby tam padało, droga cała mokra, kałuże, hmmm... Wreszcie znalazłam tę cementownię, nad którą się ostatnio zastanawiałam... Chociaż może lepszym słowem byłoby "zauważyłam" :] Musiałam być ślepa chyba, żeby tyle razy tam jeździć i nie zwrócić na nią uwagi, toż to stoi praktycznie zaraz przy drodze :]
Jak już byłam w okolicy, to i na Dorotkę trzeba było wjechać. Przy podjeździe do "punktu widokowego" serducho już nie chciało wyskakiwać, ale za to postanowiłam podjechać pod kościółek :) Ślisko nieco było na mokrych kamieniach i błotku, ale szczyt zaliczony :)
Przy zjeździe jeszcze strzeliłam widoczek na zadymione, zakominowane, zanieczyszczone, zaniedbane, zarośnięte, zasamochodowane, zadrutowane, zakablowane, zasmrodzone, za... no, na Zagłębie :P
I do domu.
Pozdrawiam :)
Dziś trochę leniwie było, zresztą nie miałam jakoś ochoty na ewentualne moknięcie i nie wypuściłam się daleko. Najpierw pojechałam nad wieki nie odwiedzane źródełko do Wojkowic - trochę ciężko było sobie przypomnieć jego lokalizację, ale w końcu znalazłam :)
rączy ogier nad źródełkiem :]© algra7
Poużalałam się nad mnóstwem śmieci porzuconych obok, napiłam się czyściutkiej wody i pojechałam dalej. Na drodze dojazdowej do owego źródełka jeszcze miałam mały wyścig z kundlami :/ Chyba z pięć ich było, droga dziurawa i kamienista jak sto pięćdziesiąt, ale im umknęłam, słysząc jeszcze za sobą wołanie "do nogi" - ehe, już widzę, jak pieski pędem wróciły do właścicielki :/
Tak czy siak dalej potoczyłam się do Parku Wojkowickiego (on się tak nazywa? czy tylko ja tak sobie mówię?:P), wdrapałam się na jego najwyższy punkt, po drodze mijając wszelakiej maści elementy społeczne :]
Park Wojkowicki z perspektywy rumaka :]© algra7
Dalej w stronę Będzina - Grodźca, po drodze wyglądało, jakby tam padało, droga cała mokra, kałuże, hmmm... Wreszcie znalazłam tę cementownię, nad którą się ostatnio zastanawiałam... Chociaż może lepszym słowem byłoby "zauważyłam" :] Musiałam być ślepa chyba, żeby tyle razy tam jeździć i nie zwrócić na nią uwagi, toż to stoi praktycznie zaraz przy drodze :]
cementownia w Będzinie - Grodźcu© algra7
Jak już byłam w okolicy, to i na Dorotkę trzeba było wjechać. Przy podjeździe do "punktu widokowego" serducho już nie chciało wyskakiwać, ale za to postanowiłam podjechać pod kościółek :) Ślisko nieco było na mokrych kamieniach i błotku, ale szczyt zaliczony :)
na szczycie Dorotki© algra7
Przy zjeździe jeszcze strzeliłam widoczek na zadymione, zakominowane, zanieczyszczone, zaniedbane, zarośnięte, zasamochodowane, zadrutowane, zakablowane, zasmrodzone, za... no, na Zagłębie :P
ujmująca panorama Zagłębia z Dorotki :]© algra7
I do domu.
Pozdrawiam :)
algra7 w osobie własnej :P© algra7
Dane wycieczki:
21.33 km (4.00 km teren) czas: 01:13 h avg:17.53 km/h
Wtorek, 7 kwietnia 2009Kategoria towarzysko, zwyczajnie
Weekend był leniwy i spacerowy ;) Poniedziałek był uczelniany, a dziś wreszcie rower :)
Najpierw pojechałam z jednym marudą do centrum Dąbrowy Górniczej, że tak powiem, w interesie, a później jeszcze nad Pogorię (nie wiem którą, nie rozróżniam:P). Nad jeziorkiem fajnie, rodzinki, dzieciaki, psy, słoneczko, pozytywnie :)
Musieliśmy wracać niestety wcześnie, bo mnie praca wzywała, ale jak mi się w pewnym momencie podniósł poziom adrenaliny, tak zrobiliśmy jeszcze kółeczko wokół jeziorka i dopiero do domu.
Fot nie ma, bo aparat został niestety w domu :]
Najpierw pojechałam z jednym marudą do centrum Dąbrowy Górniczej, że tak powiem, w interesie, a później jeszcze nad Pogorię (nie wiem którą, nie rozróżniam:P). Nad jeziorkiem fajnie, rodzinki, dzieciaki, psy, słoneczko, pozytywnie :)
Musieliśmy wracać niestety wcześnie, bo mnie praca wzywała, ale jak mi się w pewnym momencie podniósł poziom adrenaliny, tak zrobiliśmy jeszcze kółeczko wokół jeziorka i dopiero do domu.
Fot nie ma, bo aparat został niestety w domu :]
Dane wycieczki:
35.39 km (0.00 km teren) czas: 01:45 h avg:20.22 km/h
Piątek, 3 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie
Rower najlepszym przyjacielem, który nigdy Cię nie wystawi :] W końcu każdy zna milion powodów, dla których rower jest lepszy od kobiety/mężczyzny/piwa/wódki/soczku/bólu głowy czy czego tam jeszcze :]
Czyli w skrócie Grucha poszła pozbyć się Małego Wnerwa, bo, jak powszechnie wiadomo, o ile na Małego Głoda najlepsze jest Danio, o tyle na Małego Wnerwa najlepszy jest Rower - na Dużego zresztą też :]
Dziś trasa on-road, Śladem Zagłębiowskich Spalin Wiszących W Powietrzu I Dziur Czyhających Na Drogach: ode mnie, przez Piaski, Sosnowiec Kalety, Pogoń, Będzin Małobądz, znów Czeladź Piaski, ale od innej strony, i do domu. Po drodze porzucałam trochę "paniami lekkich obyczajów" na tych, co nie wiedzą, ile to jest 1 metr (słownie: jeden metr) przy wyprzedzaniu, ale przynajmniej Mały Wnerw został zajeżdżony - ewentualnie rozjechany gdzieś po drodze :]
W drodze powrotnej przyszpanowałam nową lampką na przód, którą dostałam na Gwiazdkę :D No, i w sumie chyba w końcu pochwaliłam się już wszystkimi zimowymi rowerowymi nabytkami ;)
Czyli w skrócie Grucha poszła pozbyć się Małego Wnerwa, bo, jak powszechnie wiadomo, o ile na Małego Głoda najlepsze jest Danio, o tyle na Małego Wnerwa najlepszy jest Rower - na Dużego zresztą też :]
Dziś trasa on-road, Śladem Zagłębiowskich Spalin Wiszących W Powietrzu I Dziur Czyhających Na Drogach: ode mnie, przez Piaski, Sosnowiec Kalety, Pogoń, Będzin Małobądz, znów Czeladź Piaski, ale od innej strony, i do domu. Po drodze porzucałam trochę "paniami lekkich obyczajów" na tych, co nie wiedzą, ile to jest 1 metr (słownie: jeden metr) przy wyprzedzaniu, ale przynajmniej Mały Wnerw został zajeżdżony - ewentualnie rozjechany gdzieś po drodze :]
W drodze powrotnej przyszpanowałam nową lampką na przód, którą dostałam na Gwiazdkę :D No, i w sumie chyba w końcu pochwaliłam się już wszystkimi zimowymi rowerowymi nabytkami ;)
Dane wycieczki:
16.15 km (0.00 km teren) czas: 00:43 h avg:22.53 km/h
Czwartek, 2 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie
I znowu ta sama pętelka przez Dorotkę. Tylko dziś jakiś taki wiaterek zawiewał ;) Przyjrzałam się też nieco wnikliwiej licznikowi (swoją drogą już działającemu dzięki tajemniczemu człowiekowi, który sprezentował mi pod niego podstawkę - ale do tej pory nie wiem, kto to:P) i już wiem, że podjazd pod Dorotkę ulicą Fryderyka Chopina ma ~850m.
Z pozdrowieniami dla rowerowej rodzinki z dzieciaczkiem w foteliku :)
(swoją drogą co za skandal, żeby dziecko wiozła kobieta a dwóch rosłych facetów lajtowo sobie jechało za nią :P)
Z pozdrowieniami dla rowerowej rodzinki z dzieciaczkiem w foteliku :)
(swoją drogą co za skandal, żeby dziecko wiozła kobieta a dwóch rosłych facetów lajtowo sobie jechało za nią :P)
Dane wycieczki:
12.15 km (1.00 km teren) czas: 00:38 h avg:19.18 km/h
Środa, 1 kwietnia 2009Kategoria zwyczajnie
Powtórka z dnia wczorajszego. Wiosna taka cudowna, że aż mi się chce śmiać samej do siebie =D
Dane wycieczki:
12.14 km (1.00 km teren) czas: 00:36 h avg:20.23 km/h
Wtorek, 31 marca 2009Kategoria zwyczajnie
Pierwsza jazda na rowerze w roku 2009! Wreszcie znalazł się i czas, i dobra pogoda, i chęć =D
Traska po najbliższej okolicy, czyli ode mnie, przez Wojkowice, Będzin Grodziec, na Dorotkę. Standardowo podczas pierwszego w sezonie wjazdu na ową górkę myślałam, że mi serce wyskoczy :P Na Dorotce zrobiłam małą sesję mojemu rumakowi, uwieczniłam jego piękne nowe różki Accent Sprint :D
Z dedykacją dla szosowca, który śmignął obok mnie po drodze ;)
Traska po najbliższej okolicy, czyli ode mnie, przez Wojkowice, Będzin Grodziec, na Dorotkę. Standardowo podczas pierwszego w sezonie wjazdu na ową górkę myślałam, że mi serce wyskoczy :P Na Dorotce zrobiłam małą sesję mojemu rumakowi, uwieczniłam jego piękne nowe różki Accent Sprint :D
rumak mój© algra7
Z dedykacją dla szosowca, który śmignął obok mnie po drodze ;)
Dane wycieczki:
12.15 km (1.00 km teren) czas: 00:39 h avg:18.69 km/h
Wtorek, 23 grudnia 2008Kategoria zwyczajnie
Przedświąteczny rowerowy spacerek do babci z karpiem wbijającym się w plecy ;)
U celu spacerku milion wyzwisk z rodzaju: "przewieje cię", "będziesz chora", "wieje ci po nogach", "kto w takie zimno jeździ na rowerze" bla bla bla. Karp zachował dyplomatyczne milczenie :P
Swoją drogą pierwsza moja wycieczka z nową kierą (Accent Flatbar) - ale po tak oszałamiającym dystansie nie nasuwają mi się żadne głębokie refleksje ;)
A, no i z nowym "mikołajowym" światełkiem CatEye'a z tyłu :)
Wesołych Świąt wszystkim!!
U celu spacerku milion wyzwisk z rodzaju: "przewieje cię", "będziesz chora", "wieje ci po nogach", "kto w takie zimno jeździ na rowerze" bla bla bla. Karp zachował dyplomatyczne milczenie :P
Swoją drogą pierwsza moja wycieczka z nową kierą (Accent Flatbar) - ale po tak oszałamiającym dystansie nie nasuwają mi się żadne głębokie refleksje ;)
A, no i z nowym "mikołajowym" światełkiem CatEye'a z tyłu :)
Wesołych Świąt wszystkim!!
Dane wycieczki:
5.56 km (0.00 km teren) czas: 00:17 h avg:19.62 km/h
Wtorek, 11 listopada 2008Kategoria całodniowo, terenowo, towarzysko, wyścigowo
Kolarski Jesienny Wyścig Terenowy - Jaworzno
Słoneczko z rana ładnie świeciło, więc mimo że nadal nie jestem w AZSie postanowiłam jednak pojechać :)
Żadnego sensownego transportu nie udało się znaleźć, więc umówiłam się z Józkiem i Przemkiem w Sosnowcu (pomijam fakt, że rano spieszyłam się jak głupia, po czym okazało się, że jeden z panów się spóźni :P ale przynajmniej zdążyłam nieco przetrawić śniadanko) i stamtąd wspólnie już podążyliśmy do Pieczysk. Na miejscu spotkaliśmy jeszcze paru znajomych (m.in. Sylwię, Artura, Bartka i jeszcze kilku, których znam z widzenia), zapisaliśmy się, dostaliśmy super zajefajne odblaskowe breloczki z Lotosa :P Hose postanowił dziś dać wygrać innym i robić jedynie za fotografa ;)
Alternatywne nazwy wyścigu, jakie wcześniej słyszałam, czyli "wyścig dookoła hasioka" oraz "trasa tysiąca zakrętów" sprawdziły się w 100% ;) Osobiście po jakichś 500 metrach się wyglebiłam :P Trochę czasu minęło, zanim się pozbierałam, poszukałam licznika w trawie i pozbierałam wszystko, co poodpadało, a i energia jakoś mi opadła ;) W związku z czym na mecie byłam... no, byłam :D
Podczas startu chłopaków bawiłam się też trochę w fotografa, z Sylwią i Józkiem zdzieraliśmy też gardła dopingując naszych faworytów :)
Mieliśmy też okazję zważenia naszych rumaków. Mój rączy ogier liczy sobie 13,8kg :) Niby niemało, ale i tak jestem pozytywnie zaskoczona, myślałam, że ponad 14 :)
Generalnie podobało mi się, niezła trasa, great fun, dobra atmosfera i w ogóle fajnie :)
Z powrotem udało mi się zabrać z Sylwią i kolegami samochodem: dwa rowery na dachu, dwie ramy i kółko w bagażniku, dwie osoby i plecak z przodu, dwie osoby, plecak i 3 kółka jako trzeci pasażer z tyłu :D Jedyne ;)
Później jeszcze spod gwiazd w Katowicach popylałam do domu, na szczęście znienacka pojawił się Krzysiek z lampkami i mnie odprowadził, bo ja swoich nie wzięłam :]
Dane z licznika "na oko", bo przy glebie złamała się podstawka:
32km miałam naliczone + ~9km wyścigu + ~9km z Gwiazd do domu.
fotki vol.1
Słoneczko z rana ładnie świeciło, więc mimo że nadal nie jestem w AZSie postanowiłam jednak pojechać :)
Żadnego sensownego transportu nie udało się znaleźć, więc umówiłam się z Józkiem i Przemkiem w Sosnowcu (pomijam fakt, że rano spieszyłam się jak głupia, po czym okazało się, że jeden z panów się spóźni :P ale przynajmniej zdążyłam nieco przetrawić śniadanko) i stamtąd wspólnie już podążyliśmy do Pieczysk. Na miejscu spotkaliśmy jeszcze paru znajomych (m.in. Sylwię, Artura, Bartka i jeszcze kilku, których znam z widzenia), zapisaliśmy się, dostaliśmy super zajefajne odblaskowe breloczki z Lotosa :P Hose postanowił dziś dać wygrać innym i robić jedynie za fotografa ;)
Alternatywne nazwy wyścigu, jakie wcześniej słyszałam, czyli "wyścig dookoła hasioka" oraz "trasa tysiąca zakrętów" sprawdziły się w 100% ;) Osobiście po jakichś 500 metrach się wyglebiłam :P Trochę czasu minęło, zanim się pozbierałam, poszukałam licznika w trawie i pozbierałam wszystko, co poodpadało, a i energia jakoś mi opadła ;) W związku z czym na mecie byłam... no, byłam :D
Podczas startu chłopaków bawiłam się też trochę w fotografa, z Sylwią i Józkiem zdzieraliśmy też gardła dopingując naszych faworytów :)
Mieliśmy też okazję zważenia naszych rumaków. Mój rączy ogier liczy sobie 13,8kg :) Niby niemało, ale i tak jestem pozytywnie zaskoczona, myślałam, że ponad 14 :)
Generalnie podobało mi się, niezła trasa, great fun, dobra atmosfera i w ogóle fajnie :)
Z powrotem udało mi się zabrać z Sylwią i kolegami samochodem: dwa rowery na dachu, dwie ramy i kółko w bagażniku, dwie osoby i plecak z przodu, dwie osoby, plecak i 3 kółka jako trzeci pasażer z tyłu :D Jedyne ;)
Później jeszcze spod gwiazd w Katowicach popylałam do domu, na szczęście znienacka pojawił się Krzysiek z lampkami i mnie odprowadził, bo ja swoich nie wzięłam :]
Dane z licznika "na oko", bo przy glebie złamała się podstawka:
32km miałam naliczone + ~9km wyścigu + ~9km z Gwiazd do domu.
fotki vol.1
Dane wycieczki:
50.00 km (10.00 km teren) czas: 02:30 h avg:20.00 km/h
Niedziela, 9 listopada 2008Kategoria zwyczajnie
Pętelka na Wojkowice i Grodziec w towarzystwie zachodzącego Słońca.
Dane wycieczki:
10.45 km (0.00 km teren) czas: 00:29 h avg:21.62 km/h